Dziewczyna szeroko otworzyła
oczy, rozwarła swoje krwistoczerwone usta i zapytała ze
zdziwieniem.
- Słucham?!
Elfka zdenerwowała się,
krew zawrzała jej w żyłach. Były to stworzenia, które
nienawidziły, gdy ktoś na nie krzyczy. Nilla zarzuciła swoimi
długimi, kręconymi, rudymi włosami, odwróciła się na pięcie i
obrażona poszła dumnym krokiem w stronę wyjścia. „ Ach, elfy są
takie infantylne” - pomyślała ze złością. Bez namysłu
podeszła do Jacka i spojrzała mu prosto w oczy. Przybliżyła swoją
twarz do jego. Nadęła usta, jakby miała go zaraz pocałować, ale
stało się coś innego. Sara podniosła rękę i wymierzyła mu
siarczysty policzek.
- Co to ma znaczyć?!
Pytam się, co to ma znaczyć?! - krzyczała rozwścieczona.
Jack zlekceważył ją,
zostawił dziewczynę na środku bogato zdobionej sali. Kiedy już z
niej wychodził, rzucił tylko.
- Dowiesz się w swoim
czasie.
Sara skryła się w kącie
pomieszczenia. Powoli usiadła i skuliła się. Dla zabicia czasu
postanowiła rozejrzeć się po komnacie. Była urządzona w zupełnie
innym stylu niż poprzednie pokoje. Górował tam antyk. Po obu
stronach wejścia stały, monumentalne, jońskie kolumny. Sara zawsze
je podziwiała, ze względu na precyzyjne wykończenie. Podłoga była
wyłożona surowymi płytami zrobionymi z kamienia. Dziewczyna nie
widziała żadnych mebli, co sugerowało, że jest to sala balowa. Na
ścianie naprzeciwko dostrzegła cztery portrety. Podeszła do nich,
żeby się im biżej przyjrzeć. Stukot jej butów roznosił się
echem po pomieszczeniu. Kiedy była dość blisko, żeby dokładnie
zlustrować obrazki usłyszała szelest. W mgnieniu oka obróciła
się. Czuła się, jakby była zwierzyną, na którą czyha myśliwy.
Jednak nie zauważyła nikogo. Spokojnie zaczęła oglądać
ilustracje. Pierwsza przedstawiała Jacoba. Na drugiej widniała
elfka w dość podeszłym wieku. Uwagę Sary przykuły jej mrożące
krew w żyłach, niebieskie oczy. Dziewczynę przeszedł dreszcz.
Czym prędzej przeniosła wzrok na następny portret. Przedstawiał
dość sędziwego elfa. Miał on długą, czerwoną brodę. W żadnym
stopniu nie zdziwiło to Sary, która widziała już wiele dziwactw.
Nie zdążyła obejrzeć ostatniego obrazu, ponieważ jakaś
dziewczyna weszła do sali. Wyglądała na mniej więcej dwadzieścia
lat. Długie blond włosy opadały na jej wątłe ramiona. Tak jak
strażnik ubrana była w ciemnozieloną, wiązaną koszulę. Miała
też bardzo wyłupiaste oczy. Ruchem ręki wskazała, że Sara ma iść
z nią. Lecz dziewczyna czuła się odrętwiała, nie mogła ruszyć
żadną kończyną swojego ciała. Elfka podparła swoją bladą i
kościstą ręką głowę oraz rytmicznie stukała noga w podłogę,
czekając, aż Sara do niej podejdzie. Młoda kobieta w dalszym ciągu
stała jak słup soli. W końcu strażniczka wściekła się, wydęła
malinowe usta, zdenerwowana podeszła do Sary i chwyciła ją swoją
lodowatą dłonią. Dziewczynę przeszedł dreszcz, piął się od
koniuszków stóp, aż do czubka głowy. Elfka pociągnęła ją za
sobą. Znalazły się przed wielkimi, drewnianymi drzwiami. Elfka bez
wielkiego trudu otworzyła je. Słychać było tylko skrzypienie zawiasów.
Dziewczyna spojrzała przed siebie, ale to, co zobaczyła przerosło jej najśmielsze
oczekiwania.
------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że odcinek ukazał się tak późno, ale miałam problemy z komputerem.
Dziękuję za ponad 1700 wejść. Liczę na Wasze komentarze.
Pozdrawiam,
Paulina A
-------------------------------------------------------------------------------------------------